środa, 5 marca 2014

Mamy cynk, że dwie wsie dalej jest to czego szukamy


Na kartce pisze nam imię, nazwisko i numer telefonu. Mieszka dwie wsie dalej, ale się znamy i wie, czego szukamy. Kiedy natrafia na to w swojej okolicy, zdobywa dla nas namiary do właściciela. Mówi:
- Dzwońcie i może się dogadacie, bo chłop małomówny i jakby się dłuższą chwilę nie odzywał, to uznać za normalne – słyszymy.

Dzwoni On, mówi w czym rzecz i umawiamy się za pół godziny u chłopa na miejscu. Jedziemy na południe wąską drogą, przecinamy jedną z główniejszych, znowu zakręty, góra, dół i znowu góra i tam na głównej w prawo. Potem przed przystankiem w drogę z betonami. Stajemy przy głównej i robimy spacer, stromo w dół.

Przed nami okazały, duży murowany dom. Chłop wychodzi do nas. Idziemy za dom. Odsłaniamy niebieską plandekę i oglądamy to co zostało po starym drewnianym domu. Ręką pokazuje nam gdzie stała chałupa. Wygląda na to, że była dosyć duża. Rok temu rozebrali. Oglądamy długie bale z rozebranego domu, część próchno, ale dużo dobrych.

- Ile za to chcecie? – pytamy. Odpowiada. Zaskakująco dużo.
- Kiedy nowy dąb za kubik tylko 50 złotych droższy – mówię. Obniża. Mówi, że z rodziny mieli  brać, za tyle co kubik nowego dębu. Uśmiecham się i trącam chłopa w kolano.
- To z rodziny Pan chciał tak zedrzeć? – pytam
- A on za granicą robi, stać go – odpiera:)

Bali potrzebujemy na werandę. Chcemy ze starego drewna, żeby pasowało do naszej chałupy. Na razie staje na niczym.

Na niczym w temacie bali, bo następnego dnia i tak zajeżdżamy do niego z przyczepką po inne – przyrzeczone - tego dnia. 


W drodze do gospodarza
Zdjęcia baba na wsi

1 komentarz: