środa, 3 września 2014

A jednak fatum


Niestety nie nadejszła wiekopomna chwila, a duże sosnowe deski nie zaczęły pokrywać naszej podłogi…
Tak naprawdę podłogą mieliśmy się cieszyć już pod koniec lipca, bo w połowie tego miesiąca miała wejść ekipa i szybko uwinąć się z robotą. Sami musieliśmy ten termin przesunąć o jakiś czas, aż w końcu dochodzi do ostatnich telefonów, ustaleń Onego z nimi… kiedy On nagle dzwoni do mnie:

- Deski są nie takie jak myśleliśmy. Miały być szerokie a te przygotowane dla nas mają od 12 do 18 centymetrów.

Zastanawiam się, wcale nie pamiętam czy ustalaliśmy ile dokładnie mają mieć centymetrów, wiedziałam na pewno, że miały być szerokie. Biorę do ręki linijkę i odmierzam wymiary potencjalnych desek i widzę, że szerokie to one nie są. Dostajemy propozycję.

- Zaczekacie trzy tygodnie i w tartaku przygotują nowe, szersze od 18 do 22 centymetrów.
Decydujemy się bez wahania, trzy tygodnie zleci, a na podłogę będziemy patrzeć przez lata.
- Ok, czekamy – mówimy.

W sobotę mamy gości, ale On wyrywa się z domu bo ekipa przywozi do chałupy deski. Jadą do nas z tartaku oddalonego o 150 km. On wraca po paru godzinach, wszystko jest ok. Ekipa zacznie w poniedziałek.

We wtorek telefon. Do Onego, a potem On do mnie.

- Deski są inne niż miały być, mają od 14 do 18 cm. Co robimy? Następne będą za 3 tygodnie.

W duchu siarczyście klnę!


Do tematu podłogi wrócimy, OBY!!! za trzy tygodnie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz